W domu, w którym mieszka przedszkolak, na pewno mieszka też (co najmniej) jeden z bohaterów "Psiego Patrolu". Dzieciaki uwielbiają tę bajkę za wartką akcję, humor i fajnych głównych bohaterów, ale my, rodzice także mamy powody do tego, by obdarzać psiaki sympatią. Oglądanie ich przygód nie tylko sprawia, że dzieciaki spędzają fajnie czas, ale też uczą się ważnych umiejętności społecznych i tego, że nie ma na świecie cenniejszej rzeczy od przyjaźni.
Bajki można podzielić na dwie podstawowe kategorie: niezbyt mądre i wartościowe. Te pierwsze nie uczą dziecka niczego, a przynajmniej niczego dobrego. Często przesiąknięte są przemocą, złymi charakterami. Oplata je dziwna atmosfera niepokoju, która sprawia, że czas spędzony przed ekranem wcale nie jest przyjemny, a już na pewno nie jest wartościowy.
W bajkach mądrych nie dość, że pojawiają się bohaterowie przyjaźni dzieciom, to jeszcze są w stanie je czegoś nauczyć, a ich przygody są tak ciekawe, że nie tylko maluchom trudno oderwać wzrok od telewizora. "Psi Patrol" jest zdecydowanie jedną z takich bajek. Przygody piesków zasługują już na miano bajki najmłodszego pokolenia. Kiedy dzieciaki dorosną, na pewno będą sobie opowiadać, który piesek był ich ulubionym. Nie ma bowiem przedszkolaka, który nie znałby "Psiego Patrolu" i nie ma rodzica, który nie nuciłby pod nosem sto razy słyszanej piosenki "Patrol nasz radę da…". Ta bajka ewidentnie zasługuje na miano pokoleniowego fenomenu. To zasługa nie tylko wpadającej w ucho piosenki i trzymających w napięciu przygód, ale też samych głównych bohaterów, którzy pokazują widzom to, co w życiu najważniejsze – siłę przyjaźni, empatii i współpracy.
"Marshall, Rubble, Chase, Rocky, Zuma, Skye – tak, to paczka ta!". Pięć piesków, które skoczyłyby za sobą w ogień. Wiedzą, czym jest przyjaźń, wzajemna pomoc i wsparcie, ale też wspólna dobra zabawa. Świetnie się dogadują, tworzą drużynę, w której żaden nie jest żądny pozycji lidera, każdy ze szczeniaków bowiem wie, że najważniejszy nie jest poklask, ale realizacja celu. A to możliwe jest tylko dzięki współpracy. Do akcji wysyłani są więc razem i ramię w ramię pomagają mieszkańcom Zatoki Przygód.
Niesienie innym pomocy jest ich celem. Pieski są na służbie, a kiedy tylko ktoś potrzebuje pomocy, rzucają wszystko, by zameldować gotowość do akcji swojemu kapitanowi Ryderowi. Każdy z nich zna swoją rolę i nie ma problemu z tym, by ustąpić miejsca koledze w sytuacji, kiedy to on jest lepiej przygotowany do wykonania zadania.
Szczeniaczki, choć wiedzą, że najczęstszym sprawcą ich kłopotów jest burmistrz Humdinger, nie są mściwe i kiedy on wpada w tarapaty, nie wahają się ani chwili, by pomóc mu się z nich wydostać.
Ich przygody pokazują dzieciom, że w przyjaźni tkwi niezwykła siła, która jest w stanie rozwiązać wiele kłopotów. Nie rywalizacja, a współdziałanie jest drogą do realizacji celów. Empatia jest znacznie cenniejsza niż mściwość. Każdy odcinek i pełnometrażowy film "Psiego Patrolu" to cenna lekcja dla najmłodszych.
Ogromna popularność przygód Rydera i jego drużyny sprawiła, że "Psi Patrol" doczekał się pełnometrażowej wersji. Obejrzało ją w kinach ponad 1,2 mln osób. Jesienią psi bohaterowie powrócą do kin z nowymi przygodami w animacji "Psi Patrol: Wielki film". Pieski przeistoczą się w Kosmopsy, a to za sprawą magicznego meteoru, który wyląduje w Mieście Przygód i obdarzy naszych bohaterów supermocami. Chase stanie się szybki niczym błyskawica, Marshall zdobędzie moc miotania ogniem, a Rubble zyska siłę, która będzie burzyć wszystko, co napotka na swojej drodze. Dla Skye jej nowe moce okażą się spełnieniem marzeń, jednak burmistrz Humdinger jak zwykle postara się popsuć radość szczeniaków. Po ucieczce z więzienia połączy siły z naukowczynią Karoliną, by ukraść pieskom supermoce. Ponownie od "Psiego Patrolu" zależeć będzie bezpieczeństwo Miasta Przygód. Rider z drużyną muszą powstrzymać złoczyńców, zanim będzie za późno.
"Psi Patrol: Wielki film" w kinach od 13 października.
"Psi Patrol. Wielki Film", czyli druga pełnometrażowa część przygód bohaterskich piesków 13 X wchodzi na ekrany kin. Czego można się po niej spodziewać? Trzymającej w napięciu akcji i cennej lekcji nie tylko dla najmłodszych widzów.
Druga część przygód Rydera i jego drużyny rozpoczyna się, kiedy na Miasto Przygód spada ogromny meteoryt. Magiczne kryształy, które się w nim kryją, sprawiają, że dotychczasowe umiejętności piesków urastają do rangi supermocy. I tak Chase staje się szybki niczym błyskawica, Rubble do wyburzania nie potrzebuje już żadnego sprzętu, bo jest w stanie to zrobić siłą swojego ciała. Rocky jest chodzącym magnesem, Zuma potrafi rozpłynąć się w plamę wody, a Skye lata i dysponuje siłą, która potrafi dźwignąć największe ciężary. Wydaje się, że tylko Liberty nie otrzymała żadnej supermocy, ale to tylko pozory.
Szczeniaki obdarzone niezwykłymi zdolnościami zmieniają nazwę swojej drużyny na "Kosmopieski" i jak to w bajkach bywa, muszą stawić czoła czarnym charakterom. W tej roli jak zwykle występuje burmistrz Humdinger oraz nowa postać, szalona naukowczyni Wiktoria. Obydwoje stawiają sobie za cel odebranie pieskom magicznych kryształów. Czy im się to uda? Przekonacie się sami.
Gdyby to ode mnie zależało, zmieniłabym nazwę tego filmu na "Psi Patrol: siła dziewczyn". Nie da się bowiem oprzeć wrażeniu, że główną bohaterką filmu jest Skye. Poznajemy jej historię, drogę, jaką przeszła, by stać się członkinią Psiego Patrolu, dowiadujemy się, jakie kompleksy towarzyszą jej przez całe życie. Czy piesek, który należy do superdużyny, ratującej innym życie, może mieć jakieś kompleksy? Może, i to całkiem spore. Skye od urodzenia uważa się za małą, niewiele znaczącą, wręcz niezauważalną. Jako jedyny piesek z drużyny nie rośnie, jako jedyna postrzegana jest bardziej za maskotkę niż za prawdziwą superbohaterkę. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mierzy się z problemami wielu współczesnych dorosłych kobiet – oceniana jest przez pryzmat swojej powierzchowności, a nie umiejętności. Nowe supermoce są więc spełnieniem jej marzeń. Nagle z najmniejszego pieska staje się tym najsilniejszym i budzi powszechny podziw. Nic dziwnego, że kiedy traci swój magiczny kryształ gwarantujący jej supermoc, jest w stanie zrobić wszystko, by go odzyskać. Wykazuje się ogromną odwagą, determinacją, której wielu może jej pozazdrościć. Walczy nie tylko o swoje marzenia, ale też o godność. Nie chce już nigdy więcej czuć się słaba i pomijana.
W filmie mocniej wybrzmiewa także postać Liberty. Początkowo wydaje się, że meteoryt nie obdarzył jej żadną mocą, później okazuje się, że jest inaczej. Jednak by zyskać superumiejętnosć, Liberty najpierw sama musiała uwierzyć, że ma ją w sobie. Kryształy bowiem nie sprawiały, że pieski były w stanie robić rzeczy, które dotychczas pozostawały poza ich zasięgiem. One wydobywały z piesków niezwykłe umiejętności, które zawsze w nich drzemały. Wystarczyło, że Liberty przekonała się, że potrafi być elastyczna i jest w stanie dostosować się do każdej, nawet początkowo mało komfortowej dla niej sytuacji, by zyskać supermoc rozciągania się niczym najbardziej gibka taśma.
Choć to może dziwnie zabrzmieć, zarówno Skye, jak i Liberty mogą stać się wzorem do naśladowania nie tylko dla małych dziewczynek, ale także ich dorosłych matek. Ile to razy musiałyśmy starać się dwa razy bardziej od innych, by nas zauważono? Jak często zdarzało się, że podważano nasze kompetencje tylko dlatego, że jesteśmy kobietami? Ile kobiet nadal musi mierzyć się z faktem, że zarabia mniej od mężczyzn na tych samych stanowiskach? Dobrze, że temat siły kobiet wybrzmiał w bajce kochanej przez najmłodsze dzieci, zarówno chłopców, jak i dziewczynki. Dobrze, że kobiece postacie zostały w niej wyeksponowane i postawione za wzór. Dobrze, że są takie animacje jak "Psi Patrol".
Premiera "Psi Patrol. Wielki Film", w którym pieski zyskują supermoce, nakłania do refleksji i rodzi w głowie pytanie – gdybym mogła dysponować supermocą, jaka by ona była? A może już mam supermoc, której zazdroszczą mi inni?
Rodzice małych fanów "Psiego Patrolu" pewnie już wiedzą, że w październiku na ekrany kin wchodzi druga pełnometrażowa część przygód superpiesków – "Psi Patrol. Wielki Film". W tej odsłonie pieski dzięki magicznemu meteorowi zyskują supermoce. Chase staje się szybki niczym błyskawica, Marshall potrafi miotać ogniem, a Rubble dysponuje siłą, która jest w stanie wszystko wyburzyć. Supermoce są takie "super", że burmistrz Humdinger także pragnie je mieć. Łączy siły z naukowczynią Karoliną, by wykraść pieskom ich nowo nabyte umiejętności. To historia z bajki, a gdyby tak móc przenieść ją do świata rzeczywistego…?
Wyobraźmy sobie, że na Ziemię rzeczywiście spada meteor, który tak jak w przypadku piesków, obdarza nas supermocami znacznie ułatwiającymi życie i wykonywanie codziennych obowiązków. W przypadku każdego z nas byłyby to inne umiejętności, ale są też moce uniwersalne, które przydałyby się każdemu, np. umiejętność bilokacji. O ile łatwiejsze byłoby życie, gdyby można było przebywać w dwóch miejscach jednocześnie, dajmy na to na zebraniu w pracy i na wywiadówce w szkole. Albo jeszcze lepiej – na dawno przekładanym spotkaniu z przyjaciółkami i na egzotycznej plaży! Zniknęłyby dzięki temu kłopoty z wiecznym brakiem czasu na spotkania, zapchanym kalendarzem, poczuciem, że poświęcając się jednej czynności, omija nas druga, o wiele ciekawsza. Moglibyśmy robić i próbować o wiele, wiele więcej…
Kolejny pomysł na przydatną supermoc – czytanie innym w myślach. Albo nie, to mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku, ale już dajmy na to możliwość cofania czasu mogłaby okazać się przydatna. Żałujecie czegoś, co powiedzieliście – abrakadabra – cofacie czas niczym film na VHS i dostajecie drugą szansę na to, by zachować się zupełnie inaczej.
Fajnie byłoby też mieć zdolność teleportacji, szczególnie jeśli mieszkacie w dużym mieście i pół życia spędzacie w korkach, albo jeśli uwielbiacie poznawać świat, ale przeraża was wizja spędzania kilku godzin w środkach transportu – hokus-pokus i niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki w mgnieniu oka przenosicie się do innego miejsca na ziemi.
Całkiem przydatna mogłaby być także zdolność telekinezy, czyli przenoszenia przedmiotów siłą woli. W sytuacji, kiedy po długim dniu zasiadacie przed telewizorem, włączacie kolejny odcinek wciągającego serialu i chcielibyście schrupać czipsy, które czekają na was w kuchennej szafce, ale nie macie sił ani ochoty wstawać z kanapy, moglibyście siłą woli sprawić, że same do was "przyjdą". Ekstra, prawda?
To wszystko pozostaje w sferze marzeń i choć oczywiście nikt nie zabrania nam marzyć, to zamiast rozmyślać, co by było gdyby, warto skupić się też na tym, co jest teraz. A rzeczywistość jest taka, że nawet bez magicznego meteoru masz już supermoce, których mogą pozazdrościć ci inni. Każdy je ma. Jedni mają zadziwiającą łatwość w nawiązywaniu kontaktów towarzyskich, inni są świetnymi organizatorami w pracy i życiu prywatnym, ktoś jest pożądanym na każdej rodzinno-przyjacielskiej imprezie wodzirejem, a ktoś inny oazą spokoju, która nie ma pojęcia, czym jest zdenerwowanie. Supermoce mają różne oblicza. Ja np. na pytanie, jakie są moje supermoce, mogłabym odpowiedzieć – jestem mamą. Czyli umiem prać, zmywać naczynia, gotować, bawić się i dbać o rozwój emocjonalny dziecka – wszystko to jednocześnie (OK, OK, oczywiście z pomocą zmywarki i pralki, ale który superbohater nie korzystał z dobrodziejstw techniki, spójrzcie tylko na Batmana). Do tego mam moc leczenia obtartych kolan i rozwiązywania rówieśniczych konfliktów trzylatków. Jestem rodzinnym kaowcem, dietetyczką, sprzątaczką, specjalistką ds. zaopatrzenia i lecznictwa. Jednym słowem – jestem standardową matką wszechogarniaczką.
W każdym z nas tkwi więcej supermocy, niż mogłoby się wydawać. Wystarczy tylko je dostrzec, a to też jest supermoc, którą niestety nie każdy dysponuje…